Eeehh...tak dawno nie pisałam, że nie wiem jak zacząć. Dużo się ostatnio dzieje w życiu "poza ogrodowym" i stąd ten zastój. Moje majowe posty zatrzymały się na etapie pomysłów i swobodnych myśli, których nie zdążyłam przelać na klawiaturę. To nie znaczy jednak, że leniuchowałam ogrodowo, ależ skąd, przeciwnie! Od początku maja spędzam każdą wolną w ogrodzie, chłonąc maj wszystkimi zmysłami!
 |
Wisteria sinesis |
 |
Allium rosenbachianum |
 |
Rabata bylinowa tonie w niezapominajkach |
 |
Judaszowiec kanadyjski |
Taką soczystą świeżość zieleni, głośny szczebiot ptaków, szmaragdowe przyrosty na iglakach i zniewalający zapach glicynii oferuje tylko jeden miesiąc w roku. W dodatku ogród obdarza nas nie tylko ekscytacją z tego co nadchodzi, bo rabaty różane aż buzują energią, ale też pozwala dostrzec subtelny urok młodych liści paproci, łuki kwiatów kokoryczy przewieszające się nad ścieżką czy zapach złocistej azalii Golden Lights..Cieszmy się i korzystajmy z uroków maja póki trwa!
Na przyjemnościach w obcowaniu z ogrodem maj się jednak nie kończy. Po zimnym kwietniu wreszcie mieliśmy sporo słońca, a ziemia wystarczająco się nagrzała, aby rośliny dostały sygnał do intensywnego wzrostu i widać jak przybywa zieloności każdego dnia. Kilka deszczowych dni też zrobiło swoje, bo trawnik rośnie bez opamiętania (koszenie dwa razy w tygodniu murowane), chwasty niestety też. Mlecze przekwitły zanim zdążyłam je zmiksować w koktajlach (tutaj fajny
przepis na smoothie z mniszka) i rozpylają puchate nasienniki po całym ogrodzie, lebioda zgrabnie wypełnia nieliczne wolne miejscówki na rabatach, róże radykalnie ciachnięte wiosną nadrabiają młodymi przyrostami, a wśród łanów niezapominajek pysznią się wyniosłe czosnki.
 |
Allium Gladiator |
Mimo, że róże zapączkowane już po kokardę (Louis Odier już nawet kwitnie!), to jeszcze nie ich czas, nie ich scena - główną rolę w majowym ogrodzie odgrywa u mnie czarująca wisteria. Uwodzi zapachem, który jest mieszanką akacji, miodu, bzów...a kaskady długich, fioletowych kwiatów falują na wietrze jak kurtyny do raju. Wybaczcie, poniosło mnie, ale każdy kto miał okazję stać pod parasolem kwiatów glicynii zrozumie co mam na myśli.
 |
Wisteria sinesis |
Kwitnienie glicynii trwa kilka tygodni i trwałość kwiatów w znacznej mierze zależy od pogody, z resztą podobnie jak sukces samego kwitnienia. Roślina nie sprawia zbyt wielu problemów w pielęgnacji, choć na pewno nie należy do bezobsługowych. Głównym zadaniem w opiece nad glicynią jest cięcie i pilnowanie, żeby nie zarosła wszystkiego wkoło, bo to wyjątkowo ekspansywne pnącze, a prowadzone zbyt swobodnie owinie i pochłonie swoimi pędami wszystko, co napotka na swojej drodze. Mam jedną glicynię prowadzoną na parasol, na kutej konstrukcji, przy ścianie garażu i co roku walczę z nią, żeby nie weszła na dach bo z łatwością zgniecie rynny i zacznie zrywać dachówki jeśli jej na to pozwolę.
 |
Parasol z glicynii przy garażu wymaga stałej kontroli w trosce o stan dachu... |
Podejrzewam, że gdybym opuściła ogród na 10 lat, to po powrocie zastałabym jedynie gigantyczne kłębowisko pędów glicynii w śmiertelnym uścisku wokół całego domu.... ha ha ha. Znowu ponosi mnie wyobraźnia, ale uwierzcie mi, to istny potwór! Mam ją od kilku lat, a w międzyczasie kupiłam następne i tym razem zadbałam o solidne podpory. Przy garażu ustawiliśmy wiatę, którą zrobił kowal - ze stalowych rur i prętów. Przy trzech filarach posadziłam glicynie i po 4 latach widać już zamierzony efekt - pędy glicynii obrosły konstrukcję i z "dachu" wiaty zwisają setki kwiatów, ach! Z żalem stawiam tam auto, najchętniej zamieszkałabym pod nią na hamaku...
 |
glicyniowy baldachim z kwiatów |
 |
żal pod tą wiatą stawiać auto...więc stało na ulicy, a ja cieszyłam się widokiem ;-) |
 |
Zapach pod takicm "dachem" jest odurzający! |
Ale wracając do pielęgnacji. Cięcie glicynii przeprowadza się zasadniczo dwa razy w roku - po raz pierwszy w lipcu/sierpniu, gdy skracamy wszystkie tegoroczne przyrosty na 5-6 oczek i kolejny raz w lutym, gdy tniemy pozostałe fragmenty pędów na 2-3 oczka. W praktyce oznacza to dla mnie radykalne cięcie latem, gdy w zasadzie tnę jak leci całą zieloną czuprynę, a tylko koryguję potem na 5 oczek. Co więcej powtarzam ten zabieg również we wrześniu bo na mojej żyznej ziemii bardzo szybko odrasta. Posadzę ją na piachu na nowej działce i zobaczymy jak tam sobie bestia poradzi hi hi hi W lutym lub na początku marca przeprowadzam kolejne cięcie korygujące - ten zabieg jest nie mniej ważny, ponieważ pozostawiając tylko 2 oczka na pędach dajemy szansę tym pozostawionym pąkom na przyrost i dzięki temu kwiaty są znacznie większe i bardziej obfite.
 |
Krótkopędy z pączkami kwiatowymi po zimowym cięciu |
 |
Niektóre pędy zostawiłam dłuższe, żeby zbudować konstrukcję "dachu" |
Długość samych kwiatów, ich kształt i kolor oczywiście w znacznej mierze zależy od wybranej odmiany, ale na moich niezidentyfikowanych odmianach w tym roku zmierzyłam najdłuższe kwiaty mierzące 57 centymetrów! Po zimowym cięciu możemy już systematycznie wypatrywać jak okrągłe, początkowo niewielkie pączusie (w przeciwieństwie do płaskich, przylegających do pędów pączków liściowych) zamieniają w pękate beczułki.
 |
Kwietniowe pączki w kształcie beczułek - wtedy są najbardziej wrażliwe na późne przymrozki
Potem nadchodzi kapryśny kwiecień i drżymy co noc czy przymrozki nie pozbawią nas nagrody za włożony wysiłek...ale gdy aura jest łaskawa ( w tym roku -3 na początku maja im nie zagroziło), w maju czeka na niezapomniany spektakl, który wynagrodzi akrobacje na drabinie w mroźny lutowy dzień, gdy trzęsącymi się rękami próbujemy operować sekatorem ;-)
|
 |
...z beczułek wyrastają coraz dłuższe strąki, z czasem zyskują kolor... |
 |
....w maju strączki zaczynają przypominać dojrzewające grona winogron... |
 |
...potem nabierają koloru... |
 |
... a z każdym kolejnym dniem rozwija się takie zjawisko :-) |
W taki piękny majowy dzień, gdy stoję pod parasolem z wisterii i upajam się jej zapachem w towarzystwie setek pszczół uwijających się z nektarem..wiem, że było warto.
Miłego ogrodowania kochani!
ps. więcej majowych fotek wrzucam
tutaj :-)
Pięknie , pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, chć to nie moja zasługa ;-)
UsuńPozdrawiam!
Boskie glicynie, mojej zmarzły wszystkie pąki. Przepięknie Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzykro mi to czytać Lusiu..u mnie w ubiegłym roku skasowało połowę pączków i byłam bardzo rozżalona, ale cóż poradzimy...a w jakim rejonie kraju mieszkasz?
UsuńPozdrawiam!
mieszkam w woj.lubuskim a dokładnie w Gorzowie Wlkp. Na pogodę nic nie poradzimy, ale zaraz będą róże i tego się trzymam. Pozdrawiam
UsuńNa pogodę nic nie poradzę. Przeżyłam to jakoś. Ale co tam niedługo będą róże. Mieszkam w woj. lubuskim a dokładnie w Gorzowie Wlkp. Pozdrawiam
UsuńCześć Robaczku!
OdpowiedzUsuńIleż ja się nazaglądałam na bloga, żeby sprawdzić czy nie pojawił się jakiś nowy post... Piękne te Twoje glicynie, też mi się marzy choć jedna. Już myślałam, że się nie odzywasz, bo pojechałaś na Chelsea Flower Show.
Pozdrawiam serdecznie - silvarerum :-)
Witaj! W tym roku niestety musiałam zrezygnować ChFS, z przyczyn osobistych i choć to siła wyższa to bardzo żałuje...ostatnie 3 lata byłam tam co roku i brakuje mi przeżywania tych emocji na żywo. Wracam często do zdjęć z wystaw z lat ubiegłych i zawsze odkrywam coś nowego. Warto to przeżyć osobiście i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miała okazję!
UsuńGlicynie polecam, jeśli masz miejsce i możesz zapewnić solidne podpory. Fantastyczne pnącze. Ja planuję obsadzić nią altanę na działce, którą postawię nad stawem. Muszę tylko odpowiednio dobrać konstrukcję, bo wiem, ze drewniane słupy miażdży niczym zapałki z upływem lat. Jest bestia!
Pozdrawiam serdecznie!
Witaj Robaczku, oj dawno Cię nie było..:)
OdpowiedzUsuńPiękne są glicynie i żałuję, że nie mam miejsca na to pnącze,ale tym chętniej oglądam Twoje zdjęcia Kasiu.Już wyobrażam sobie tę altanę nad stawem w nowym ogrodzie ech... A właśnie, będą jakieś wpisy z nowego ogrodu? No i czekam na Twoje róże, z niecierpliwością! ;)
Pozdrawiam Magda
Witaj! Nie wyrabiam na zakrętach w tym sezonie zupełnie..2 ogrody i praca na pełny etat, a do tego inne nieprzewidziane okoliczności i niestety na nic więcej czasu nie wystarcza...ale melduję, że żyję, ogród kwitnie, róże kapryśne jak zwykle, ale cieszą i jak czas pozwoli to relacja też będzie ;-) Pozdrawiam!
UsuńTeż byłam przekonana, że jesteś na ChFS :) na razie podglądam relacje na YouTube.
OdpowiedzUsuńWisteria cudowna i zazdroszczę Ci ogromnie możliwości jej uprawiania - u mnie jest niestety za zimno i glicynia po zimie potrafi nie przetrwać (choć może kiedyś pokuszę się jeszcze o jedną próbę).
Cieszę się, że się odezwałaś, brakowało Twoich postów.
Pozdrawiam, Asia
Asiu, niestety w tym roku musiałam zmienić plany i odpuścić CHFS, siła wyższa ;-) Pozdrawiam!
UsuńKasiu, pozbywam się siewek, jak co roku ;). Mam masę aminka visnaga, zwykłych kłosowców, no i werben tradycyjnie, ha, ha. Gdybyś coś chciała, odezwij się na forum albo fb. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńP.S. Brakuje mi Twojej relacji z tegorocznej CHFS...
Maritko, niestety za późno trochę zgrałyśmy tą akcję, w przyszłym roku musze się załapać o miesiąc wcześniej na zakupy u Ciebie :-)
UsuńRobaczku trafiam do Ciebie z O;) mam pytanie jakiej grubości masz prętny na dachu pergoli? Posadziłam przy swojej dwie glicynie i zastanawiam się jak moje centymetrowe pręty dekoracyjne na dachu sobie poradzą.
OdpowiedzUsuńPręty są okrągłe, ok. cm i to wystarcza jako podpory pędów kwitnących - najważniejsze są filary wspierające konstrukcję na których opiera się największy ciężar drzewa, główne konary. Pozdrawiam!
UsuńKasiu gdzie jesteś? Przecież już róże kwitną! Czekamy na szczegółową fotorelację... :)
OdpowiedzUsuńRelacja w przygotowaniu ;-) Doby mi brakuje...
UsuńCześć, taka wisteria to moje marzenie. Jestem początkująca w blogowaniu i "ogródkowaniu" ;) pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz miejsce to marzenie można zrealizować bez większego wysiłku - 4-5 lat i będzie ozdobą Twojego ogrodu :-) Pozdrawiam!
UsuńKasiu, roze juz w pelni kwitnienia, a maj grubo za nami....
OdpowiedzUsuńLATO LATO
duzo slonka:)
Pat
Nawet róże już przekwitają, ha ha ha...a ja wciąż w lesie z robotą ;-)
Usuńhej hej dobrze, że się odezwałaś :*
OdpowiedzUsuńbrakowało mi wszelkich nowinek z Twojego zaczarowanego ogrodu ale cieszę się, że się już jesteś :)
Cześć Marta! Sama widzisz jak to jest z moimi regularnymi wpisami ;-) Ehhh..życie ;-)
Usuńspoko :* zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma teraz wolne ;)
Usuńjakbyś chiała się spotkać to daj znać to z chęcią wpadnę :)
Kasiu, czy bedziesz miala na sprzedaz ostrogowce? Twoje sa koloru rozowego czy czerwonego-wspaniale komponuja sie z rozami. Czekamy na wpis:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Patrycja
Nie sprzedaję roślin, siewki będą wędrować na działkę, ale z ostrogowcami nie powinnaś mieć problemu, są ogólnie dostępne. Do róż trochę zbyt inwazyjne, tworzą silne kępy, kładą się na róże, więc wymagają podpór lub regularnego pilnowania, żeby się zbytnio nie rozpanoszyły. Do wysokich róż i pokaźnych krzewów jednak dadzą radę. Pozdrawiam!
UsuńWisteria piękna, rzeczywiście szkoda stawiać samochód pod takim daszkiem.
OdpowiedzUsuńDokładnie..raczej hamak ;-) A ten zapach....ehh. Cudo!
UsuńPrzepiękne zdjęcia. Nieziemskie. <3 Ogród zachwyca. :))
OdpowiedzUsuń