Odkąd zaczęłam aktywnie działać ogrodowo, naturalnym wystrojem letniego salonu były dla mnie kwiaty z ogrodu. Nie mam żadnych skrupułów żeby ciąć róże, tulipany czy byliny w szczycie kwitnienia, a wręcz wyczekuję na ten moment z utęsknieniem. W ponury, deszczowy dzień, gdy nie możemy korzystać z uroków kwitnących rabat, nie ma nic przyjemniejszego niż widok kwiatów na stole. Oczywiście, można kwiaty kupować, a jeszcze lepiej - dostawać, ale świadomość, że możemy każdego dnia swobodnie zrywać świeże kwiaty z ogrodu, jest bezcenna. Dlatego kiedy tylko mam okazję, przynoszę ogród do domu i korzystam z bogatego asortymentu przydomowej kwiaciarni. Czasem wystarczy jedna gałązka, aby wprowadzić przyjemny nastrój i oczywiście zapach! Żadna róża kupiona w kwiaciarni nie będzie tak upojnie pachnieć jak ta ścięta o poranku w ogrodzie.
![]() |
Charlotte, D. Austin, 1994 |
Często też ścinam róże przed zapowiadanym deszczem, który potrafi być bezlitosny, szczególnie dla angielek w pełnym rozkwicie. Zamiast zbierać nędzne resztki z trawnika, wolę przedłużyć ich żywot w wazonie na stole. Róże w zasadzie nie wymagają dodatków i prezentują się uroczo niemal w każdym zestawie kolorystycznym, ale czasem eksperymentuję i komponuję je z bylinami, np. limonkowy przywrotnik wydobywa ze jeszcze więcej słońca i świeżości z angieleczki Graham Thomas.
![]() |
Graham Thomas |
![]() |
różany mix z barbulą |
![]() |
Chippendale |

Naparstnice są fajnym akcentem pionowym w takiej sielskiej kompozycji, nadają jej przestrzenności, jakby dodatkowego wymiaru. Tutaj dołożyłam też przekwitły kwiatostan czosnku, złocienie, jarzmianki, szałwię, przywrotniki i dzwonki brzoskwinolistne. Akurat ten koszyczek stał w salonie ponad tydzień, więc koniecznie do powtórki.
Kwiaty dobieram najczęściej przypadkowo, wybieram spośród tego co akurat kwitnie, zwykle w pastelach bo najłatwiej je skomponować w bukiecie, ale jeśli mam ochotę zaszaleć z kolorami to kompozycję zaczynam od naczynia. Jeśli ma to być bukiet na stół to zwykle powinien być atrakcyjny z każdej strony, niezbyt wysoki, w stosunkowo płaskim naczyniu. Rustykalny koszyczek aż się prosił o swobodną, sielską kompozycję, ale np. porcelanowa patera to inna inszość. Wybrałam kontrastowe zestawienie róż i drobne dodatki, - lawendy, traw, bluszczy i hortensji.
Do białych kwiatów pasował jakiś mocniejszy akcent kolorystyczny, więc wybrałam jeżówki odmiany 'Glowing Dream'...
Z racji późnego lata, do wazonu trafiły jeszcze sierpniowe akcenty - pojedyncze kłosy rozplenicy, zawilce 'September Charm' i dichondra 'Silver Falls' i liście hosty. W tej kompozycji najtrwalsze okazały się jeżówki i kłosowce - pięknie się zasuszyły i po tygodniu wymieniłam tylko róże na świeże, a kompozycja utrzymała wygląd jeszcze przez kolejny tydzień.
W tym samym naczyniu zrobiłam później kompozycję z róż odmiany 'First Lady'. Był późny wrzesień, zapowiadali deszczowy tydzień, a "First Lady' wyjątkowo źle znosi długotrwałe opady. Ciasno zasklepione kielichy kwiatów gniją od deszczu, więc żeby przedłużyć ich piękno, wykorzystałam kilka w kompozycji. Werbena patagońska, aminek i pędy traw uzupełniły bukiet.
Jeżówki świetnie się nadają do kompozycji nawet po przekwitnięciu - same koszyczki są ozdobą! Dlatego warto je zostawić na rabatach na zimę. Otulone szronem są pięknym akcentem architektonicznym bylinowej rabaty.
Ale wracając do kompozycji w pojemnikach - jeżówki pozbawione płatków wyglądają równie ciekawie! W kolejnej kompozycji wykorzystałam koszyczki dużej jeżówki białej i białego kłosowca, a do tego róże odmiany Aspirin Rose i biało obrzeżone pędy barwinka i trzmieliny pnącej.
Jarzmianki, przetaczniki, aminek i .. róże, tutaj z odmiany 'Charles Austin'.
Inna fajna opcja na wykorzystanie darów ogrodu i okolicznych łąk to fantastyczne kwiatowe wianki, ale to temat na kolejną opowieść...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz